List do partii politycznych w sprawie zmienionego zachowania zwierząt
Szanowni Państwo,
Lisy? Mieszkają w mieście, nierzadko w samym śródmieściu, chodzą chodnikami jak piesi, zaś władze miasta ze swoimi nadwornymi gazetami- podejmują próby ich eksmisji. Czemu, skoro po stronie niemieckiej lisy mogą mieszkać w miastach? Po stronie niemieckiej w miastach jest sporo lisów, pamiętam zdjęcia z firmy autobusowej BVG gdy lisy próbowały wejść do autobusu miejskiego. Oto fragment stanowiska REM:
"Wydaje się, że w czasach, kiedy u ludzi, niestety, często występują objawy zezwierzęcenia, może dobrze by było pozwolić 'dzikim' zwierzętom przebywać wśród nas i dzięki temu poznać sposób zachowania takich zwierząt jak lis, którego Pan opisuje. Mogłoby to
doprowadzić do złagodzenia obyczajów wśród tych, którzy bliżej by się z nim zapoznali,
Łączę wyrazy szacunku,
W imieniu Rady Etyki Mediów
Krzysztof Bobiński
Wiceprzewodniczący REM"
Mieszkamy przy granicy i wraz z przyjaciółmi obserwujemy ze zdziwieniem drastycznie zmienione zachowania zwierząt dzikich. Wydaje się że zaniechały one polowania i wzorem zachowania zwierząt po stronie niemieckiej- żyją ze skipów oraz okradają turystów z zapasów żywności.
Łabędź który atakuje biwakujących, odgania ich skrzydłami by wzeżreć kiełbaski z ich grila. Z tego co słyszałem- są to łabędzie niemieckie, z Berlina. W Niemczech prawodawstwo surowo karze tych którzyby próbowali uszkodzić łabędzia przy odganianiu atakującego ich prowiant zwierzęcia.
Proponuję to samo prawo po polskiej stronie granicy, ponieważ tutejsze łabędzie w mojej okolicy - wg śledztwa redakcji- zjedzono (niestety- ze zjadania tych zwierząt nasza nacja słynie w Europie). Łabędzie, sarny parkowe, oswojone miejskie dziki czy lisy są za mało chronione prawnie.
"Wydaje się, że w czasach, kiedy u ludzi, niestety, często występują objawy zezwierzęcenia, może dobrze by było pozwolić 'dzikim' zwierzętom przebywać wśród nas i dzięki temu poznać sposób zachowania takich zwierząt jak lis, którego Pan opisuje. Mogłoby to
doprowadzić do złagodzenia obyczajów wśród tych, którzy bliżej by się z nim zapoznali,
Łączę wyrazy szacunku,
W imieniu Rady Etyki Mediów
Krzysztof Bobiński
Wiceprzewodniczący REM"
Szopy pracze bezczelnie okradają nas gdy biwakujemy. Na naszych oczach otwierają i grzebią w plecakach, wiedząc że nie mogą się zbliżyć bardziej niż na wyciągnięcie ręki. Jacyś ludzie w obliczu fali kradzieży wszystkiego co jest jadalne potrafią zabijać takie zwierzęta, dając im kiełbasę z gwoździami. Proponuję aby zwierzęta takie - objąć ochroną przed ich ofiarami. Zwierzęta takie mogłyby legalnie okradać turystów, uszkodzenie zwierzęcia dzikiego oswojonego byłoby karalne. Jakiś czas temu głośna była sprawa oswojonego dzikiego szopa którego ktoś się bał i w jakiś okrutny sposób- uśmiercił.
W mieście żyją także dziki, które są już dość oswojone. Dzik- samotny i oswojony- mieszkał w otoczonym blokowiskami parku "Dolina Gęśnika" koło mojego domu, ale go zabito.
Czy władze publiczne ogólnopolskie mogą podjąć działania w obronie zwierząt przed władzami samorządowymi: ich fobiami i ich psychozami? Tutejsze władze to myśliwi, są one wrogie wobec zwierząt, w gazetach które finansują lub współfinansują, trwają kampanie na rzecz budowania fobii, eksterminacji dzikich zwierząt żyjących w miastach.
Znikły sarny z lasku koło biura mojej redakcji (tak, mieszkały w parku w sercu miasta). Dało się d nich podejść na kilka metrów, zresztą i tak nie miałyby gdzie uciec. Miały legowiska ledwie 10 metrów od 4-pasmowej ulicy Sulechowskiej. Te legowiska zniszczono ze środków publicznych.
Wydaje się że powinniśmy się zastanowić, czy myśliwi mają prawo zabijać zwierzęta które:
- są dzikie, ale oswojone
- nie polują ale żywią się żywnością ze skipów (śmietników) lub z plecaków turystów
- koszty ich wyżywienia spadają na okolicznych mieszkańców i na turystów.
Ekonomicznie ujmując, myśliwi nie ponoszą kosztów utrzymania tych zwierząt, ale pozyskują ich mięso, zachwalając jego walory (eko -mięso bez antybiotyków i hormonów). Zwierzęta te są bardzo sprytne i bardzo bezczelne w swoich zachowaniach. Często są lokalnymi atrakcjami turystycznymi- wizyta łabędzia- zbója czy okradzenie przez szopa-pracza są lokalnymi perełkami turystyki.
Turystyki która de facto nie istnieje. W tutejszych lasach poza bezczelną miejscami zwierzyną (przylazłą chyba spod Berlina) nie ma zbyt wiele ciekawego.
Proszę przeanalizować, czy korzyści z "eko-mięsa" jakie odnoszą myśliwi, zrównoważą straty dla turystyki i fauny regionu przygranicznego.
Wnoszę aby nie zamykać lasów przed turystami nawet w okresie epidemii- daje to zielone światło dla kłusowników. Wytłuczono dla mięsa wszystką niemal faunę, z jezior wybrano sieciami wszelkie niemal ryby. Opowiadają o tym osoby wędkujące.
Pozdrawiam
Adam Fularz
wydawca spod granicy niemieckiej
Komentarze
Prześlij komentarz