Pół- legendarny Lech i Sieraków koło Gorzowa


Istnieje wiele zapisów na temat władców epoki pogańskiej, powstałych jednakże już w czasach chrześcijańskich. Stąd, epoka ta klasyfikowana jest jako legendarna, niepewna, nawet jeśli poszczególni władcy wymieniani byli w innych kronikach, jak niezidentyfikowany jednoznacznie władca o imieniu Lech, wymieniony w trzech innych kronikach frankijskich pod datą 805 roku n.e., jako poległy w walce z wojskami Karola Wielkiego.

Istnieje wiele teorii związanych z pochodzeniem pierwszego z władców Lechii. Wg Długosza rodzinną siedzibą Lecha miał być zamek Psary, znajdujący się gdzieś na pograniczu Chorwacji oraz Słowenii, znajdujący się na wysokiej skale i oblany wodami rzeki Guj. Wg kronikarza jeszcze za jego życia widoczne były ruiny zamku nieopodal wsi Psary. Krytycy tej teorii zestawiają ją ze źródłami z tamtego okresu, szczególnie wydarzeniami z czasów Herakliusza (610-647) kiedy to szereg plemion wywędrowało z terenów obecnej Małopolski, a ich przywódców wymieniono z imion. Wodza jednej z tych rodzin, które wyszły z Chrobacji Wielkiej, niejakiego Lochela (Lohela) część autorów utożsamiała z Lechem.


Lechvs Primvs Princeps Poloniae et Insignium Ordinis Aquilae Albae Avthor autorstwa Jana Surmackiego

Naruszewicz przypomina także doniesienia Ammiana Marcelina, autora z czasów Juliana Apostaty (361- 363 n.e.), który, dokonując obszernych opisów rzek Wisła i Niemen, wraz z narodami nad tymi rzekami żyjącymi, nie wspomina Słowian.

Na podstawie doniesień historyka Jordanesa (rodz. V, karta 16) z roku 552 datowano “objęcie kraju” przez Słowian (Antów i Winidów), a wielu późnośredniowiecznych autorów utożsamiało tą datę z przybyciem Lecha. Adam Naruszewicz poszukując najstarszych wzmianek na temat legendarnych założycieli Lechii, powołuje się na Weleslawina, starannego badacza chronologii, porównującego dzieła autorów saskich, łużyckich i innych. Autor ten podaje iż Czech i Lech mieli zostać urodzeni w rodzinie książąt chorwackich (książąt Kroacji) po roku 278 n.e., mieli zostać przywołani przez Zalmanina, syna Cyrcypana, panującego wówczas w Czechach i na Morawach, celem pomocy. Krytycy wytykają iż przenosiny części mieszkańców byłyby wspomniane przez ówczesnych autorów, uważają też za niewytłumaczalny brak wzmianek o Lechu i Czechu w innych źródłach. Naruszewicz uważa że doniesienie Balbina jest “bez gruntu, bez podobieństwa do prawdy”, choć, sądząc z treści zachowanych, niżej przytoczonych sag rodowych, owi Czech i Lech byli wówczas mniej istotni niż się nam obecnie wydaje.

Być może jednak jest w tym doniesieniu jakaś cząstka prawdy. W “Reges et principes Regni Poloniae” Adriana Kochana Wolskiego i innych źródłach późnośredniowiecznych (np. u Marcina Bielskiego) jako następującego po Lechu wymienia się Wissimira (Wizymira). W tym kontekście ciekawa jest saga opisująca początki rodu Radolińskich herbu Leszczyc. Według sagi, pieczętujący się herbem Leszczyc mieli pochodzić spośród 12 najstarszych plemion polskich. Mieli wybrać spośród siebie, po okresie panowania Wizymira, 12 wojewodów rządzących krajem od 700 do 710 roku n.e. Herb miał być pamiątką po słomianej chacie Lecha, który przybywszy na miejsce gdzie dostrzegł orle gniazdo, kazał zbudować drewniane miasto. Sam zaś zadowolił się zwykłym słomianym zadaszeniem opartym na 4 podporach, jako schronienie dla siebie i swojego majątku.

Słomiana chata na tarczy herbowej Leszczyc, cc wikimedia


Historycy edukowani w polskim systemie edukacji z czasów totalitaryzmu podlegali nieco przesadnej indoktrynacji. Wykładnia minionej epoki głosiła np. że centrum wczesnej państwowości skupiało się wokół Ostrowa Lednickiego i Gniezna w Wielkopolsce. Przeczy temu już sama lektura materiałów źródłowych.
Dla historyków z innych krajów i dla części polskich dyskutantów, tezy na jakich zbudowane w Polsce naukę historii, sądząc z literatury naukowej jak i zwykłych dyskusji na ten temat, wydają się być całkowicie niedorzeczne. Oto w ciągu niecałych 100 lat miało powstać silne państwo podbijające sąsiednie organizmy państwowe, takie jak kupieckie republiki Wolina czy Szczecina, Czechy (zajęcie Małopolski) oraz państwa Słowian nadbałtyckich i połabskich czy dokonujące wypraw na Ruś.

Czy pierwotna stolica państwa pół-legendarnego przywódcy  plemiennego Lecha miała inną lokalizację niż zasiedlone w znacznie późniejszym okresie “nowe Gniezno” w zachodniej Wielkopolsce? Wczesnośredniowieczna pół-legendarna historia donosi o przenosinach stolicy- z “pierwotnego Gniezna” do Krakowa, później do pół-legendarnej Krusziwcy, a następnie dopiero do “nowego Gniezna”, którego późne zasiedlenie potwierdzają badania archeologiczne.

Wydaje się prawdopodobnym, że przybywający na te tereny, na pół legendarny władca plemienny, wybrałby na miejsce siedziby okolicę dobrze skomunikowaną. Dokładniejszą lokalizację pierwotnego Gniezna na szlaku bursztynowym umożliwiła dopiero praca niemieckich naukowców sprzed kilku lat. Każe ona łączyć miejsce wybrane przez pół-legendarnego wodza plemiennego Lecha z kultem Alków, znanych Słowianom jako bóstwa przyjaźni- Lelkowie: Lel i Polel.


Mapa wybrzeża Bałtyku z V w. p.n.e., z artykułu “Jak zmieniał się Bałtyk” Szymona Uścinowicza
W starożytności tereny u ujścia Wisły, dające drogocenny wówczas bursztyn, rozpalały umysły starożytnych. Lokowano tutaj wyspy Elektrydy, na których, jak głosiły ówczesne pogłoski, mieszkańcy używali bursztynu na opał. Dzięki zainteresowaniu tym towarem  powstały co najmniej dwa odgałęzienia szlaku bursztnowego, jak możnaby wnioskować z danych na temat ówczesnej sieci urbanistycznej. Oto kilka cytatów z epoki antycznych wypraw na tereny wybrzeży Morza Bałtyckiego:
W tej zimnej strefie nieznajome są jeszcze ludziom wyborne owoców gatunki, takoż ze zwierząt domowycb tylko niektóre; na pokarm użyją jagla i inne roślinne zboża oraz warzywa ogrodowe. Ci, u których się znajduje miód i zboże, sporządzają z tego napoje. Lecz zboże młócą w wielkich stodołach, poniewaz pogodne i jasne słońce jest rzadkie, gdzie i snopy zbożowe składają gdyż na otwartem polu przez deszcz i brak pogody łatwoby się zepsuły (Pyteasz, z jego pracy o podróży do ujścia rzeki Tanais i do wybrzeży bursztynodajnych, 340 p.n.e., wg Strabo, Geogr. Lib. IV с 5 )
Guttony, lud germański, mieszkają na wybrzezu zowiącym się Mentenomon, które na 6,000 stadiów się rozciąga. Ztamtąd na jeden dzieñ zeglugi odległosci, leży wysра Abalus, na którą w czasie wiosny przez wały morskie bywa bursztyn wyrzucany, wyrzut zgęszczonego morza. Mieszkańcy uzywaja go zamiast drzewa na opał, albo przedaja sasiednim Teutonom. (Piliniusz Starszy)
Dane geograficzne antycznych geodetów, zamieszczone na mapach z tamtego okresu, każą też inaczej spojrzeć na na przykład umiejscownienie legendarnego “Gniezna” miejsca gdzie wegług tradycji miał przybyć Lech- legendarny przywódca Słowian. Prace późnośredniowiecznego kronikarza Bielskiego (Kronika Polska, wydana w 1597 r.) na podstawie tylko mu znanych źródeł każą lokować pół-legendarne pierwotne Gniezno wraz z zamkiem w okolicach Sierakowa. Lokalizację to dopiero niedawno odcyfrowano. Dokonał tego zespół filologów klasycznych, kartografów i geodetów, którzy długo badali antyczną mapę by zbudować specjalny model analizy współrzędnych, mocno zdeformowanych, ale jednakże dość dokładnych jak na zamierzchłe czasy w których sporządzano mapę.

Zgodnie z Bielskim, stolicę pierwotnej państwowości polskiej (po 550 roku n.e. wg późnośredniowiecznych źródeł) należałoby lokować wokół miasta Limis Lucus, Limissaleum albo Limiosaleum (współrzędne wg cytowanej mapy: Limios alsos 41° 53° 30′). Istnieją także inne warianty wczesnego zapisu tej nazwy (np. Miliosaleum, Limios alsos czy też Alkios alsos). Oto co pisze Bielski w swojej Kronice Polski:
Potem uspokoiwszy swe państwa, rozdawał miejsca w Polsce ku mieszkaniu godniejsze zwierzchnym sprawcom swym, a sam sobie obrał miejsce jedno które mu się zdało dosyć godne w tym trakcie gdzie kiedyś gieografowie starzy kładli Limissaleum miasto tamże założył miasto Gniezno i zamek nad jeziory, a imie dał mu z wróżki Gniezno iż tam widział pełno orłowych gniazd po drzewie (Bielski)
Uwaga polskich badaczy skupiła się wokół takich wykopalisk jak największe miasta (grody) z lat 915- 935 (np. Grzybowo koło Wrześni o pow. 4,7 ha wraz z wałami, i 2,3 ha wewnątrz obwarowań).
Być może “gnizada” polskiej państwowości należy szukać pomiędzy Poznaniem a Gorzowem, w zachodniej Wielkopolsce? Przed laty już pisałem o dokonaniach zespołu klasycznych filologów, historyków matematyki oraz ekspertów od kartografii. Zespół naukowców odkodowujących antyczną sieć współrzędnych geograficznych obejmował specjalistów z departamentu Geodezji i Geoinformacji Technicznego Uniwersytetu Berlińskiego (TU Berlin).

Grupa ta stworzyła mapę Europy Środkowej sprzed 2 tysięcy lat na podstawie mapy starożytnego kartografa Klaudiusza Ptolemeusza.Mapa antycznego kartografa stworzona w 150 roku n.e. zawierała współrzędne pozwalające z dokładnością do minut stopni zlokalizować poszczególne miejscowości. Mapa po odkodowaniu współrzędnych pozwala zlokalizować lokalizację antycznych miast z dokładnością do 10- 20 km. Jednakże odkodowanie antycznych danych geodezyjnych nie było prostym zadaniem, ponieważ mapa zawierała błędy powstałe na wskutek łączenia i kompilacji różnych map oraz wskutek przepisania kuli ziemskiej na płaską płaszczyznę mapy.

Antyczni geografowie wspominają że Limissaleum, antyczna stolica państwa plemiennego Lecha, znajdowała się na północ antycznego miasta Budorigum, przez badaczy mapy Klaudiusza Ptolemeusza rozszyfrowanego jako położonego w okolicach Głogowa. Należy więc przypuszczać że istniał wówczas szlak, droga łącząca oba te ośrodki. Z racji jej południkowego przebiegu być może szlak ów był częścią Via Sucinaria, Via Ambra- sieci dróg bursztynowych, łączących południe Europy z bogatymi w bursztyn wybrzeżami Bałtyku. Wskazuje na to układ sieci urbanizacji na mapie ze 150 r.n.e., ciągnący się na terenach obecnej Polski wzdłuż dwóch korytarzy z południa ku wybrzeżu Bałtyku.

Mapa: Urbanizacja wzdłuż południkowych szlaków ku wybrzeżu Bałtyku, Limissaleum (Limiosaleum, Limios Alsos) znajduje się nad rzeką Wartą. Zobacz źródła nakładek na system współrzędnych ze 150 r.n.e i pokaż Magna Germania na większej mapie

Być może w czasach antycznych istniały już szlaki, drogi, z ówczesnych oppidiów wokół Głogowa i Leszna (Budorigum i Leucaristus) do Limissaleum. Można się spodziewać istnienia także portów rzecznych, bowiem to rzeki były najważniejszym szlakiem transportowym tamtej epoki.

Antyczny geograf podał dokładne lokalizacje miast z dokładnością do minut stopni. Współrzędne te po odkodowaniu istotnie często zgadzają się precyzyjnie z miejscami w których archeologowie uprzednio odkryli gockie albo teutońskie domy i wielkie grobowce grzebalne wzniesione dla ówczesnych książąt plemiennych. Czy można się spodziewać odnalezienia ruin stolicy pod Sierakowem? Primo- doniesienia o Lechu przez wielu autorów uznawane są za legendarne, choć starsze dzieła z podziwu godną rzetelnością wskazują domniemanie pochodzenie tego na wpoły legendarnego władcy plemiennego, lokując nawet okolicę z której wyemigrował, czy to z przeludnienia, czy to uciekając przed procesem sądowym.
Mapa nie jest aż tak dokładna, pozwala zlokalizować antyczne miasta z dokładnością jedynie do 10- 20 kilometrów. Jednakże odnalezienie dawnej (jeszcze antycznej) stolicy państwa plemiennego mogłoby być największą sensacją archeologiczną tego regionu. Według (traktowanych jak legendy) prac kronikarzy wczesnośredniowiecznych, stolicę kraju od momentu przybycia Lecha ze swoimi plemionami do Polski, kilkakrotnie przenoszono (m.in. do Krakowa, a potem do Kruszwicy). Możliwe że któryś z władców zdecydował się założyć “Gniezno” w jego obecnej lokalizacji, bowiem pierwotna była zbyt niebezpiecznie wysunięta na zachód ówczesnego państwa.

Już uprzednio na terenie Polski wskazówki sprzed wieków pozwoliły dokonać rewolucyjnych odkryć archeologicznych. Dzięki wskazówkom Wulfstana z Haithabu, podróżnika który około 800 roku odwiedził tereny u ujścia Wisły, archeologom udało się odkryć najprawdopodobniej Truso, emporium handlowe na brzegu Bałtyku. Podróżnik podał nazwę rzeki (Ilfing) nad jaką znajdowało się Truso, oraz opisał drogę rzeczną do tego miasta. Dziś ruiny owego prawdopodobnego Truso są wielką atrakcją turystyczną Warmii.

Adam Fularz dla Danziger Zeitung

danziger2



Literatura:
Kleineberg, Andreas / Marx, Christian/ Knobloch, Eberhard / Lelgemann, Dieter
Germania und die Insel Thule
Die Entschlüsselung von Ptolemaios’ ›Atlas der Oikumene‹
Wissenschaftliche Buchgesellschaft; Auflage: 1 (1. August 2010)

Załącznik:
Kult Alków (Lela i Polela w mitologii słowiańskiej) w Limiosalemum – Limios alsos
Przegląd źródeł

Alkowie w wersji słowiańskiej, wykopalisko z wyspy jeziora Tollensee, źródło:http://www.bogowiepolscy.net/
Fischerinsel (dosł. Wyspa Rybacka) – wyspa jeziorna w Niemczech, w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie, w powiecie Mecklenburgische Seenplatte, w pobliżu Neubrandenburga. Położona jest w południowej części jeziora Tollensesee, naprzeciwko miasta Penzlin.
Wyspa ma 150 m długości oraz 40 m szerokości i porośnięta jest drzewami. W połowie wyspy, na wschodnim jej krańcu stoi zrujnowana chata rybacka z 1729, która była użytkowana jeszcze w latach 70. XX wieku. Nocowali w niej rybacy, którzy wykonywali swój zawód na jeziorach Tollensesee oraz na pobliskim Lieps.
Wykopaliska archeologiczne
Przez długi czas na wyspie trwały badania, ponieważ twierdzono, iż znajdowało się na niej główne legendarne centrum kultu słowiańskich Wieletów – Radogoszcz. W roku 1969 podczas wykopalisk archeologicznych przeprowadzonych pod kierunkiem niemieckiego archeologa Adolfa Hollnagela, odkryto w warstwie datowanej na XI–XIII wiek dwie figury kultowe z drewna dębowego. Pierwsza, o wysokości 1,78 m, przedstawia umieszczone na kolumnie dwa zrośnięte ze sobą męskie popiersia z dużymi oczami, nosami i wąsami. Znalezisko to zdaniem badaczy może potwierdzać istnienie u Słowian kultu bliźniaczych bóstw (por. Lel i Polel)[1]. Druga figura, mierząca 1,57 m, przedstawia postać żeńską z wyraźnie zaznaczonym biustem. Są to jedyne znane monumentalne słowiańskie rzeźby kultowe wykonane w drewnie[2].
on-line:  http://pl.wikipedia.org/wiki/Fischerinsel_(Tollensesee)

„Sklawinowie i Antowie….Uważają bowiem, że jeden tylko Bóg , twórca błyskawicy, jest panem całego świata…..”
Prokop z Cezarei VI wiek.
Pisma wybrane – Strona 690 on-line: books.google.pl/books?id=oMdhAAAAMAAJ Jan Paweł Woronicz, Małgorzata Nesteruk – 1993 – Widok krótkiego opisu – Więcej wydań
Lemizoletu starego budowa — wg Bielskiego Lech założył Gniezno na miejscu, „gdzie kiedyś gieografowie starzy kładli Limissaleum miasto” (s. 42);
Zagadnienie ciągłości zaludnienia ziem polskich w pradziejach: – Strona 59 on-line: books.google.pl/books?id=-txBAAAAYAAJ Józef Kostrzewski – 1961
… czczonym przez Silingów, oparte na przekazie Tacyta o świętym gaju u Nahanarwalów i nazwie jego przekazanej przez Ptolemeusza w ziemi Lugiów-Omanów: Limios alsos czy też Alkios alsos 137.
Prace Komisji Archeologicznej -1959 - Tomy 4-5 – Strona 132 on-line: books.google.pl/books?id=h3riAAAAMAAJ
It is also fairy tale to speak of a Germanic site of cult on the mountain Ślęża because Tacitus and Ptolemy mention distinctly not a mountain but a holy grove Limios alsos
Zagadnienie ciągłości zaludnienia ziem polskich w pradziejach: – Strona 59, on- line: books.google.pl/books?id=-txBAAAAYAAJ Józef Kostrzewski – 1961
… czczonym przez Silingów, oparte na przekazie Tacyta o świętym gaju u Nahanarwalów i nazwie jego przekazanej przez Ptolemeusza w ziemi Lugiów-Omanów: Limios alsos czy też Alkios alsos
Przegląd zachodni – Tom 22 – Strona 226 on-line: books.google.pl/books?id=9MpmAAAAMAAJ Instytut Zachodni – 1966 -
… dowolnie informację Thietmara o słowiańskim miejscu kultu na Ślęży na okres późnolateński i rzymski, przypisując je Silingom, jakkolwiek według mapki Ptolemeusza siedziby Silingów położone są daleko ną zachód od gaju Limios alsos.
MK. Ptolemaus, Geographia, wyd. C. Muller, C. Fischer, wyd. 2, Parisiis 1901, s. 67, 1. II, c. 11, 13: podaje: „Limiosaleon” bądź „Limios alsos”. Szersza literatura: L. Schmidt, Dunheide, Limios alsos (Altschlesien, t. 9, s. 52 — 54).
Archeologia – Tom 30 – Strona 25 on-line: books.google.pl/books?id=1z0hAQAAMAAJ Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu – 2006
Dla lokalizacji Nahanarwalów punktem wyjścia jest opisany przez Tacyta święty gaj znajdujący się na terenie tego ludu, gdzie czczono boską parę Alków (wg Tacyta odpowiedniki Kastora i Polluksa) (Tacitus, Germ., 43)
Najdawniejsze dzieje ziem polskich – Tom 1 – Strona 254 on-line: books.google.pl/books?isbn=8385719342
Piotr Kaczanowski, Janusz Krzysztof Kozłowski – 1998
Na obszarach zajętych przez Nahanarwalów znajdowało się miejsce kultu, święty gaj.
Etnografia polska – Tomy 48-49 – Strona 141 on-line: books.google.pl/books?id=UN0jAQAAIAAJ Instytut Historii Kultury Materialnej (Polska Akademia Nauk) – 2004
Ich porównanie do innej słynnej starożytnej świętej góry Słowian – Sobótki, gdzie zachowały się intrygujące kamienne rzeźby, nie jest zatem dokładne.
Wici i topory: studyum nad geneza i znaczeniem godeł polskich i zawołań – Strona 50
on-line: books.google.pl/books?id=ccgHAAAAIAAJ Adam Szela̜gowski – 1914
Ale skoro u Germanów dla bóstwa zwierzęcego koni była ta sama nazwa, co na święty gaj, to okazuje się, że to były … Tacyt przytem jeszcze w opisie gaju Nahanarwalów dodaje, że kapłan jego nosił zwierzchni ubiór kobiecy
Życie codzienne na ziemiach polskich w okresie wpływów rzymskich: … – Strona 228 on-line: books.google.pl/books?id=NWsdAAAAMAAJ Jerzy Wielowiejski – 1976
Pisał on, że w obrębie terytorium lugijskiego plemienia Nahanarwalów znajdował się święty gaj, którego strażnikiem był kapłan w stroju niewieścim. Oddawano tam cześć dwu bratnim bóstwom o imieniu Alcis (…)
Archeologia o początkach Słowian: materiały z konferencji, Kraków, … – Strona 112 on-line: books.google.pl/books?id=QusrAQAAIAAJ Piotr Kaczanowski, Michał Parczewski, Uniwersytet Jagielloński. Instytut Archeologii – 2005
Znajdował się on w gaju (lucus), a na jego czele stał kapłan noszący strój kobiecy. … do stwierdzenia, że Tacyt nie mówi bezpośrednio o roli politycznej tego ośrodka kultu w kraju Nahanarwalów.
120 TACITUS
Of these the Lygians are most numerous and extensive, and spread into several communities. It will suffice to mention the most puissant; even the Arians, Helvicones, Manimians; Elysians and Naharval-ians . Amongst the Naharvalians is shown a grove, sacred to devotion extremely ancient. Over it a Priest presides apparelled like a woman; but according to the explication of the Romans, ’tis Castor and Pollux who are here worshipped. This Divinity is named Alois. There are indeed no images here, no traces of an extraneous superstition: yet their devotion is addressed to young men and to brothers.

Macieja z Miechowa głoszący, że Polacy “Czcili Ledę, matkę Kastora i Polluksa, i bliźnięta zrodzone z jednego jaja, Kastora i Polluksa, co się słyszy po dziś dzień u śpiewających najdawniejsze piesni ‘Łada, Łada, Ileli, Ileli, Poleli’ z klaskaniem i biciem w ręce. Ładą nazywają (jak śmiem twierdzić według świadectwa słowa żywego) Ledę, a nie Marsa, Kastora – Leli, Polluksa – Poleli. Sam w dzieciństwie widziałem trzy z takich bałwanów, częściowo potłuczone, leżące niedaleko obejścia ‘dominikańskiego’ kościoła świetej Trójcy w Krakowie, dawno już zebrane.”[39]
on-line: http://www.bogowiepolscy.net/
Na wyspie Fischerinsel (Tollensee) w Meklemburgii odkryto (1969) słowiański,
zachodniolechicki posąg wyobrażający bliźnięta, kojarzony powszechnie przez
badaczy (A.Gieysztor, W.Szafrański, A. Kempiński) z boskimi bliźniętami
- Lelem i Polelem. W tym samym miejscu odkryto również figurkę wyobrażającą
postać kobiecą. (…)
terminem alces, określany był w pismach Juliusza Cezara łoś. Pokrewny jest mu angielski elk, czy łotewskie alnis– “łoś”. Występuje tutaj zbieżność z nazwą świętego gaju – alk, który jednak może nazwę brać od imienia bogów.

Hafty z motywami bliźniaczych bóstw, motywy mitologiczne z terenu Szwecji, Finlandii, Rosji i Norwegii.
Więcej:Studiobooks.homestead.comhttp://www.bogowiepolscy.net
on-line: http://www.bogowiepolscy.net/lela-lejla-3.html
on-line: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17220&st=30
Albowiem Swewią przecina i dzieli nieprzerwane gór pasmo (Karpaty i Sudety), za któremi wiele narodów mieszka, a miedzy niemi nayobszerniejsze maią. dzierżawy Ligowie (Lugiorum), z wielu powiatów złożeni. Dość wyliczyć nayznacznieyszych. Aryow, Helwekonów, Manimow. Eelizyow. Naharwalow. Naharwalowie pokazuią u siebie gay, starożytnym nabożeństwem poświęconą. Strażnikiem, iego pop, w odzieniu niewieścim. Oddaią cześć bogom, iacy są w tłomaczeniu Rzymskim Kastor i Pollux, przyznaiąc im moc też samą. Nazwisko ich Alcis: nie widać żadnego posągu, ani żadnych obcych obrządków, prócz tego. że ich iako braci i młodzieńców wielbią.
”[...] sed deos interpretatione Romana Castorem Pollucemque memorant. Ea vis numini, nomen Alcis. Nulla simulacra, nullum peregrinae superstitionis vestigium; ut fratres tamen, ut iuvenes venerantur. Oddaią cześć bogom, iacy są w tłomaczeniu Rzymskim Kastor i Pollux, przyznaiąc im moc też samą. Nazwisko ich Alcis: nie widać żadnego posągu, ani żadnych obcych obrządków, prócz tego. że ich iako braci i młodzieńców wielbią.” (zahttp://www.thelatinlibrary.com/tacitus/tac.ger.shtml)
(Nowe Ateny Benedykt Chmielowski).
“Lelum i Polelum, podobno Castorem i Pollucem gwiazdy, a w życiu nierozerwalnych przyjaciół, dlatego ich Polacy przy wesołych kompaniach wzywali jako conservatrores przyjaźni. Tychże samych bożków wzywali i Czechowie, a przy tym i innych którychem się naczytał in Republika Bohemica.”
Publiusz Korneliusz Tacyt, Germania [w:] P. Cornelius Tacitus, Germania, tłum. T. Płóciennik, wstęp, komentarz J. Kolendo, Poznań 2008, s. 62-97. on-line: http://www.traditio-europae.org/Przeklady/P._Korneliusz_Tacyt_Ksiega_o_pochodzeniu_i_siedzibach_Germanow.html
Spośród bogów najbardziej czczą Merkurego; w określone dni godzi się składać mu w ofierze nawet ludzi. Herkulesa i Marsa przejednują dozwolonymi zwierzętami. Część Swebów składa ofiary również Izydzie. Gdzie przyczyna i początek obcego kultu, wiem niewiele, jedynie to, że sam znak o kształcie liburny dowodzi sprowadzenia obrządku. Ponadto, z uwagi na wielkość tego, co niebiańskie, nie zwykli zamykać bogów w czterech ścianach ani przedstawiać ich jakkolwiek na kształt ludzki. Poświęcają im gaje i lasy, a imiona bogów nadają temu tajemnemu bytowi, który im jedynie bojaźliwa cześć pozwala dostrzec.
10. Jak nikt inny przywiązują wagę do wróżb i wyroczni. Zasada wyroczni jest prosta: gałązkę odciętą z drzewa owocowego tną na kawałki, po czym, umieszczając na nich pewne znaki, rozrzucają je przypadkowo i byle jak na białej tkaninie. Następnie kapłan plemienia, jeśli rzecz jest publiczna, albo ojciec rodziny, jeśli prywatna, wzywa bogów i spoglądając w niebo podnosi jeden po drugim trzy z nich, interpretując je stosownie do wyrytych uprzednio znaków. Jeśli są nieprzychylne, nie zasięga się ponownie rady w tej sprawie aż do końca dnia, jeśli zaś dają pozwolenie, szuka się jeszcze potwierdzenia we wróżbach. Znają i tu wróżby z głosów oraz z lotu ptaków; co zaś osobliwe – słuchają również przepowiedni i ostrzeżeń koni. Żywi się je na koszt publiczny w owych lasach i gajach, białe, nieskalane żadną pracą dla człowieka; zaprzężonym do świętego wozu towarzyszy kapłan z królem albo naczelnikiem plemienia, wsłuchując się w ich parskanie i rżenie. A żadna wróżba nie jest od tej bardziej wiarygodna, nie tylko wśród ludu, lecz także wśród możnych i kapłanów. Ci bowiem uważają siebie za sługi bogów, konie – za ich powierników. Istnieje jeszcze inna praktyka wróżb, które przepowiadają im wynik ciężkich wojen. Jeńca z tego ludu, z którym toczy się wojna, jakimś sposobem pochwyconego, stawiają do walki z wybranym spośród swoich współplemieńców. Każdy walczy ojczystą bronią, a zwycięstwo jednego lub drugiego przyjmują za przepowiednie.
11. W mniejszych sprawach radzą naczelnicy, w większych ogół, ale tak, że kwestie rozstrzygane przez lud omawiane są wcześniej przez naczelników. Schodzą się, jeśli nie zdarzy się przypadkiem nic nagłego, w określone dni podczas nowiu albo pełni księżyca, co uważają za najpomyślniejszy początek przedsięwzięć. Nie liczą zresztą czasu według dni, jak my, lecz według nocy. Tak postanawiają, tak się umawiają: noc zdaje się sprowadzać dzień. Taką zaś mają wskutek wolności wadę, że nie schodzą się jednocześnie, jak na rozkaz, lecz drugi i trzeci dzień marnują wskutek opieszałości przybywających. Zasiadają uzbrojeni, jak się każdemu w tłumie spodoba. Ciszę zarządzają kapłani, którym wówczas przysługuje także prawo karcenia. Wtedy głos zabiera król lub naczelnicy, wedle wieku, urodzenia, zasług wojennych, daru wymowy, lecz bardziej z mocą doradczą niż z władzą rozkazywania. Jeśli wniosek się nie spodoba, odrzucają go podnosząc zgiełk, gdy spodoba się, uderzają frameami jedna o drugą; najzaszczytniejszy to rodzaj zgody, gdy do swej pochwały użyją broni.
12. Na zgromadzeniu wolno także wnieść oskarżenie oraz wszcząć proces w sprawie gardłowej. Charakter kary zależy od występku: zdrajców i zbiegów wieszają na drzewach, bojaźliwych, tchórzy oraz cieleśnie zniesławionych topią w błocie lub bagnie, zarzucając ich z góry chrustem. Owo zróżnicowanie kary wynika z przekonania, że karząc przestępstwa należy je ujawniać, karząc zaś hańbę – ukryć ją. Lecz i dla każdego drobniejszego występku mają stosowną karę; na skazanych nakłada się grzywnę w koniach i trzodzie. Część grzywny wypłacana jest królowi lub plemieniu, część temu, który się jej domaga lub jego krewnym. Na tych samych zgromadzeniach wybiera się też naczelników, którzy wymierzają sprawiedliwość w okręgach i wsiach. Każdy z nich ma po stu towarzyszy z ludu, jako doradców i dla dodania sobie autorytetu.
13. Niczego zaś ani publicznie, ani prywatnie nie przeprowadzają, inaczej jak tylko uzbrojeni. Jednak według obyczaju nosić broń wolno każdemu dopiero wtedy, gdy plemię uzna, że jest do tego gotów. Wówczas, właśnie na zgromadzeniu, któryś z naczelników albo ojciec lub krewni zdobią młodzieńca tarczą i frameą: to dla nich toga, to dla nich pierwszy zaszczyt młodości; wcześniej wydają się częścią domu, odtąd – wspólnoty. Znakomite urodzenie albo wielkie zasługi ojców zapewniają godność naczelnika nawet bardzo młodym; dołączają oni do innych, silniejszych i bardziej doświadczonych, a wstydu im nie przynosi pokazać się między towarzyszami. Nawet w drużynie panuje hierarchia, wedle decyzji tego, za którym idą. Wielkie współzawodnictwo istnieje zarówno w drużynie, o pierwsze miejsce przy naczelniku, jak i wśród naczelników, o najliczniejszą i najdzielniejszą drużynę. Jest dla nich oznaką godności i mocy otaczać się zawsze gromadą doborowych młodzieńców; w czasie pokoju są im oni ozdobą, na wojnie – obroną. Ci, którzy wyróżniają się wielkością i męstwem drużyny, zyskują rozgłos i sławę nie tylko wśród swego ludu, lecz także u sąsiednich plemion. Do nich wyprawia się poselstwa, obsypuje darami, a nieraz sama ich sława kładzie kres wojnom.
14. Gdy przychodzi stanąć w szyku, hańbą jest dla naczelnika dać się przewyższyć w męstwie, hańbą dla drużyny nie dorównać w męstwie naczelnikowi. Już zaś na całe życie niesławę i hańbę przynosi, gdy ktoś przeżyje naczelnika i powróci z bitwy. Głównym wszak ich zobowiązaniem jest bronić go i strzec oraz uświetniać własnymi mężnymi czynami jego chwałę: naczelnicy walczą dla zwycięstwa, drużyna dla naczelnika. Jeśli plemię, w którym się narodzili, gnuśnieje w długotrwałym pokoju i bezczynności, większość szlachetnie urodzonych młodzieńców z własnej woli podąża do plemion, które właśnie prowadzą jakąś wojnę; lud ten bowiem nie lubi spokoju, a też łatwiej zabłysnąć wśród niebezpieczeństw; poza tym wielkiej drużyny nie utrzymasz inaczej, niż wśród przemocy i wojny. Domagają się bowiem od swego naczelnika hojności: a to konia bojowego, a to skrwawionej i zwycięskiej framei, albowiem biesiady i zbytek, wystawny choć niewyszukany, mają w charakterze zapłaty. Źródłem szczodrobliwości są wojny i grabieże. Nie tak łatwo nakłonisz ich, by zaorali ziemię i czekali na plony, jak do tego, by wyzwali wroga do walki i zasłużyli na rany; co więcej, wydaje się im gnuśnością i tchórzostwem zdobywać w pocie czoła to, co możesz zdobyć krwią.
15. Ilekroć nie ruszają na wojnę, spędzają [nie]wiele czasu na polowaniach, więcej znacznie w bezczynności, oddani spaniu i obżarstwu. Kto najdzielniejszy i najwaleczniejszy, nic nie robi; troska o dom, penaty i pola złożona jest w ręce kobiet, starców i najniedołężniejszych w rodzinie; sami próżnują, a szczególna to sprzeczność natury, że ci sami ludzie zarazem tak kochają lenistwo i tak nienawidzą spokoju. Jest w zwyczaju plemion, by każdy z osobna dobrowolnie przynosił naczelnikowi trochę bydła lub plonów, które przyjmowane w dowód czci przydają się również w potrzebie.
(…) 43. Na tyłach Markomanów i Kwadów mieszkają Marsygnowie, Kotynowie, Osowie i Burowie. Spośród nich Marsygnowie i Burowie językiem i kulturą przypominają Swebów. Język celtycki u Kotynów, pannoński u Osów, a również to, że godzą się na składanie trybutów, dowodzi, że nie są oni Germanami. Część trybutów nakładają na nich Sarmaci, część Kwadowie – jako na cudzoziemców. Kotynowie – ku ich większej hańbie – kopią nawet żelazo. Wszystkie te ludy zasiedliły w niewielkim stopniu równiny, raczej górskie lasy oraz szczyty [i grzbiet] gór. Rozdziela bowiem i przecina Swebię nieprzerwane pasmo górskie, za którym żyją liczne ludy. Z nich najszerzej rozciąga się związek Lugiów, podzielony na liczne plemiona. Wystarczy wymienić najważniejsze: Hariowie, Helwekonowie, Manimowie, Helizjowie, Nahanarwalowie. U Nahanarwalów zobaczyć można gaj, miejsce starożytnego kultu, któremu przewodzi kapłan w kobiecym stroju; mówią, że bogami są tam -tłumacząc na pojęcia rzymskie – Kastor i Polluks. Taki jest ich charakter, nazywają się Alci. Nie ma tam ani posągów, ani śladu obcego ceremoniału – czczą ich jednak jako braci i jako młodzieńców.

Antiquitas – Tomy 15-17 – Strona 9 on-line: books.google.pl/books?id=yaVmAAAAMAAJ
Eugeniusz Konik, Uniwersytet Wrocławski im. Bolesława Bieruta – 1992
Tacyt w Germanii pisał: U Nahanarwalów wskazuje się gaj, który jest siedzibą dawnego kultu. … i komentator Germanii, Adam Naruszewicz sądził, że wymieniony przez autora rzymskiego święty gaj znajdował się właśnie na Łysej Górze
Prahistoria ziem polskich – Tom 5 – Strona 431 books.google.pl/books?isbn=8304003643 Witold Hensel, Jerzy Wielowiejski, Instytut Historii Kultury Materialnej – 1981
I tak Tacyt donosi w Germanii (43) o świętym gaju jako ośrodku kultu Nahanarwalów, którzy należeli do związku plemiennego Lugiów
Słownik mitologii ludów indoeuropejskich – Strona 23 on-line:  books.google.pl/books?id=5RURAQAAIAAJ
Andrzej M. Kempiński – 1993
plemię Nahanarwalów. Alków identyfikowano z -» Kastorem i Polluksem (Polydeukesem; zob. DlOSKUROW1E-1). Siedzibą Alków był święty gaj, a kultowi przewodniczył kapłan odziany w strój kobiecy (Tac, Germ., 43).
za on-line:  http://www.historycy.org/index.php?showtopic=69327&st=120&p=755782&#entry755782
“Najstarszym i najbardziej poważanym plemieniem byli Semnoni, na ich terytorium (między środkową Łabą a Odrą) leżał święty gaj, do którego przybywali posłowie ze wszystkich swebskich plemion, by składać ofiary” (…) Na terytorium Nahanarwalów znajdował się ośrodek kultowy poświęcony bliźniaczym Alkom, identyfikowany z Limios alsos – “Gajem Limijskim” (Ptolemeusza), (…) Dodając opis Hariów Tacyta i tajemniczy kult Nahanarvalów w świętym gaju, a do tego kult bogini Nethrus o znanych nam symbolach również kultywowany w świętym gaju!
(…) W tym przypadku aż nadto specyficzne. Dwa sąsiadujące ze sobą zespoły plemienne kultywują w świętym gaju. Dodając opis Hariów Tacyta i tajemniczy kult Nahanarvalów w świętym gaju, a do tego kult bogini Nethrus o znanych nam symbolach również kultywowany w świętym gaju!
(…)
No i dobrze, bo to inaczej matrona (matres) „staroceltyckie opiekuńcze bóstwo chtoniczne, symbolizujące płodność, urodzaj, a zarazem związane ze śmiercią i światem zmarłych. Znane z licznych przedstawień figuralnych z Galii i Nadrenii”, J. Gąssowski, Mitologia Celtów, Warszawa 1979, s. 214.
Nasuwa mi się tu jeszcze jedno spostrzeżenie w sprawie drugiego plemienia lugijskiego, Nahanarvalów, których Tacyt scharakteryzował jako kultywujących dwa bóstwa. Pomijając już tę kwestię, że porównał je dosłownie nasz rzymski historyk do kultu Kastora i Polluksa, chciałbym zwrócić uwagę, że odbywał się on w świętym gaju.
Jest to analogia do kultu plemienia Semnonów, którzy podobnie za miejsce swej religii wybierali gaj. Semnonowie należeli też do tych plemion, które skupiały się wokół bogini Nethrus – „Matki Ziemi”, opiekunki urodzaju, płodności, ale również zemsty i nocy. A zatem zrzeszone pod nazwą Lugiorum gentes/nomen plemiona Hariów i Nahanarwalów mogły pełnić rolę swojego rodzaju kast plemiennych. Mogły to też być cechy charakterystyczne owych plemion, czyli to co Tacytowi najbardziej obiło się o uszy, czy o oczy na temat owych plemion. Jedno nie ulega wątpliwości, że panuje dużo analogii w kulcie, ale też i w cechach charakteru poszczególnych plemion. Według mnie jest ich aż nadto, by można było postawić jakąś sensowną tezę.

on-line: http://panteon-dlugosza.blog.onet.pl/2012/01/07/kod-8/
Natomiast W. Szafrański ( 1920-1998) archeolog i religioznawca uważał, że protoplastami polskich „Lelków” (Lel i Polel) mogli być celtyccy „Alkowie” – bóstwa lunarne związane z chtoniczną opiekunką dusz zmarłych przodków. Opierał się na relacji Tacyta, że w świętym gaju celtyckich Nahanarwalów czczono dwa bóstwa o imieniu „Alcis”, będących braćmi przypominającymi rzymskiego Kastora i Polluksa, a strażnikiem tego świętego gaju miał być kapłan w kobiecej szacie. Nie było tam żadnego posągu kultowego. W nazwie „Alcis” próbował autor doszukiwać się etymologicznego związku ze słowiańskimi bliźniętami boskimi: Lelum i Polelum. Po odrzuceniu przyrostka i końcówki zostaje bowiem rdzeń „al”, który podobno wykazywać ma pokrewieństwo z „lel”, o treści semantycznej, mającej również charakter chtoniczny, jak celtyccy Alkowie . „Lala” – córka „Łady”, lunarnej bogini płodności – oznaczała wtedy świat pozagrobowy, a bocian jako nosiciel dusz nazywany bywał „lelkiem”. „Leli” wspominane jest też na Łysej Górze, obok „Łady” i „Body”, w „Powieści świętokrzyskiej” z 1538 (1550) roku ( BrMit):
„ na Łysej Górze był kościół trzech bałwanów,
które zwano Łado, Boda, Leli […] tedy Dobrawa,
pokaziwszy ich bożnicę, kazała zbudować kościół
ku czci św. Trójcy. Późniejsi odnosili to do r. 1006,
tj. do mniemanego roku założenia klasztoru”.

Prahistoria religii na ziemiach polskich – Strona 275, on-line: books.google.pl/books?id=mRRKAAAAIAAJ Włodzimierz Szafrański – 1987
świętym gaju na obszarze lugijskiego plemienia celtyckich Nahanarwalów, lokalizowanym przez Henryka Łowmiańskiego koło Ślęży, pisze Tacyt (około 55-120).
Limios alsos X (Limiosaleon U) w: Reallexikon der germanischen Altertumskunde: Vulgarrecht – Strona 169-170 on-line: books.google.pl/books?isbn=3110183889
Johanne Hoops, Heinrich Beck, Dieter Geuenich – 2006
2,11,13 genannte Polis →Limios alsos ins Spiel gebracht wird − hinterließen und damit einer ganzen Landschaft − Schlesien − den Namen ga- ben, umfaßte ihr Siedelgebiet zusätzlich noch Mittelschlesien links der Oder
Polish Western Affairs – Tom 7 – Strona 277, on-line:  books.google.pl/books?id=owUWAQAAMAAJ ,1966
… archaeologists concerning a Germanic site of cult on Mount Sleia which they base on Taci- tus’s information on the sacred grove of the Nahanarvals’ and on the name of the site of cult Limios Alsos in the territory of the Lugians (Lugii Omani)

Beiträge zur Geschichte von Stadt und Stift Essen - 1938 -Wydanie 57 – Strona 10, on-line:  books.google.pl/books?id=KD1AAQAAIAAJ
Dort ist der Ort Limios Alsos verzeichnet auf Längengrad 41 und Breite 53.30. Trage ich dies auf die Karte, so trifft … Limios-Alsos heißt also „Hafen Aliso”, im Gegensatz zum Lager, das etwas östlicher lag.
Publikacje o Limios alsos:
Schmidt, L. : Dunheide, Limios alsos. Altschlesien 9, 1940, S. 52 — 54
Archiv für Anthropologie, Völkerforschung und kolonialen Kulturwandel – Tomy 50-51 – Strona 114, on-line: books.google.pl/books?id=FsQZAAAAMAAJ, Deutsche Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte – 1932
Einzelne Erwähnungen, so die Tropaea Drusi1), Tentoburgion 2), ferner der Limios alsos = „Heiliger Hain” der Naharvalen
Legendy i kroniki o Lechu - opr. D. Kopyść
Historia Polski tradycyjnie zaczyna się od legendy o Lechu. Pierwszy raz spisana była ona w drugiej połowie XII wieku, przez anonimowego kronikarza w napisanej po łacinie Kronice Wielkopolskiej. Wedle kronikarza Lech ze swoimi braćmi wyruszył z Panonii, krainy położonej na bałkanach, nieopodal północnych wybrzeży adriatyku. Jego exodus opisywany był tymi słowy:
 
 "Gdy zaś ze swoim potomstwem wędrował przez rozległe lasy, gdzie teraz istnieje królestwo polskie, przybywszy wreszcie do pewnego uroczego miejsca, gdzie były bardzo żyzne pola, wielka obfitość ryb i dzikiego zwierza, tamże rozbił swe namioty. A pragnąc tam zbudować pierwsze mieszkanie, aby zapewnić schronienie sobie i swoim rzekł "Zbudujmy gniazdo"! Stąd i owa miejscowość aż do dzisiaj zwie się Gniezno, to jest "budowanie gniazda"" [1]

Mówi się, że każda legenda ma w sobie ziarno prawdy, i przypuszczam, że tak jest też i z tą. Opowieść o początku państwa mogła się zachować w tradycji ustnej na setki lat, i nosić znamiona legendarne, które raczej należy tłumaczyć specyficznym sposobem wykładania historii przez dawne ludy.

Jak pisze Marcin Bielski:
 
"Pisali iedni Lecha z Czechem Książęta Słowiańskie, z Dalmacyey, abo Karwacyey, ieszcze przed Narodzeniem Pańskim, w te krainy przyść, a naród Słowieński w Dalmacyey, w Jlliryey, Istryey, Bulgaryey, Pannoniey, z dawna przebywać".

Teoria Bielskiego jak i autora Kroniki Wielkopolskiej zgadzają się również z opinią Nestora, jakoby Polacy przyszli mniej więcej z tych położonych niedaleko Adriatyku terenów. Krainy w różnych podaniach były czasem inaczej nazywane, ale wszystkie leżą w tym samym regionie. Ta zgodność średniowiecznych kronikarzy co do pochodzenia Lecha nie jest bez znaczenia.

 Marcin Bielski zaznacza, że po zbadaniu okoliczności i wydarzeń, najbardziej prawdopodobną datą przybycia jest 550 rok naszej ery, i to na jego Kronice Polskiej z 1597 roku będę się głównie opierał, jako, iż jest ona najdokładniejszym ze wszystkich źródeł. Bielski był wybitnym historykiem swoich czasów, i szczegółowo badał kroniki różnych państw jak i podania ustne, skąd też jego dzieło, mimo, iż stosunkowo późno napisane, ma dużą wartość historyczną. Z biegiem czasu źródła z których Bielski korzystał stają się nieosiągalne dla nowoczesnych badaczy.

 Bielski uważa, że Lech i Czech razem zaszli w te krainy. Może być więc tak, że pierwsi Polacy i Czesi wyruszyli na północ razem.
 
"Skoro oglądali onę krainę podobała sie im barzo, y tam na iedney gorze, rzeczoney Rzyp, miedzy dwiema rzekoma Elbem y Wolthawą, namioty swe rozbiwszy sadzić się poczęli. A gdy Czech brata swego prosił żeby mu onych krain ustąpił, a sobie innych szukał, uczynił mu to Lech kwoli, że ustąpił jako młodszemu, gdyż Lech był starszy, iako Długosz pisze. acz też Czescy Kronikarze Czecha starszym czynią. Także pożegnawszy sie z nim, postąpił daley z ludźmi swemi, y obrócił sie prosto ku północy, a ku wschodowi słońca: y przyszedł na te mieysca, gdzie dziś Śląsko a Wielka Polska, Margrabstwo, Pomorzanie, Mekielburg, y inne: a wszędzie swego narodu języka wiele ludzi nalazł, zwłaszcza Wandalitow, abo Wenedow, z ktoremi lud swoy spolił". 

Oznacza to po prostu, że ludy rozdzieliły się, część została na ziemiach czeskich a część ruszyła dalej. Ciężko domniemywać co miało miejsce dokładnie, ale można się domyślać, że części ludu spodobała się ziemia na którą dotarli, reszta zaś ruszyła dalej na północ, gdzie napotkała mieszkańców, z którymi żyto w pokojowej atmosferze. Widać, że Lech i Czech w legendzie pełnią funkcję reprezentacyjne dla całego narodu, aczkolwiek najprawdopodobniej byli oni realnymi postaciami. Po przykładach z całego świata, wiadomo, że tego typu opowieści mogą okazywać się niezwykle trafne.
 
"Wszedł tedy tu Lech z ludźmi swemi Roku Pańskiego 550. za panowania Justyniana Cesarza Rzymskiego." 

Rok 550 jest prawdopodobny, jako, że historia a także archeologia mniej więcej od tego okresu zauważają obecność słowian w regionie. Jest to nawet późna data, biorąc pod uwagę, że Rzeczpospolita 400 lat później miała być silnym i dobrze prosperującym państwem.

W "Początkach Państwa Polskiego", Gerarda Labudy, pojawia się również hipoteza łącząca legendarnego Lecha z czeskim księciem Lechem, który zginął w 805 roku podczas walk z Karolem Wielkim, aczkolwiek data ta nie pasuje do pozostałych okoliczności w których odbywa się legenda. Szczególnie, że po Lechu Pierwszym miał Polską rozporządzać jeszcze szereg innych władców, na których w tak krótkim okresie raczej nie byłoby miejsca.
 
 "Osiadwszy tu z ludźmi swymi w tych krainach, gdzie pierwy Wandalitowie mieszkali, Lech, Napierwszy Wodz abo przodek nasz, walczył z Niemcy przyległymi samsiady swoiemi o te mieysca długo. A gdy ieden Krolik Niemiecki wywabił go na ręke, chcąc czynić z nim sam a sam: zabił go Lech na poiedynku, y iego dzierżawy pobrał, y dzierżał wszystko bez samsied aż do morza Baltyckiego." [1]

Następnie podanie mówi, iż Lech zaczął nadawać miejsca do osiedlenia się na nowo zdobytych ziemiach różnym ludziom, sam zaś wybrał sobie miejsce, gdzie wedle podań (jakich wiadomo jedynie Bielskiemu) dawniej leżało miasto Limissaleum. Zbudował tam Gniezno. Zgodnie z tradycją miasto nazywa się tak ze względu na wiele orlich gniazd jakie istniały w okolicy. Mówi się, że Lech był już wtedy starym człowiekiem, i "zaszły w lata niemałe", już kiedy przyszedł na ziemię Polską po raz pierwszy.

Opowieść o Lechu jest legendą, mimo wszystko przez dawnych kronikarzy opisywana była jako coś pewnego. Oczywistym jest, że w tamtych czasach często pomiędzy legendą a przekazem historycznym nierzadko nie występowały żadne granice, stąd też historycy często muszą popadać w domysły. Sam jednak Lecha uważam za postać prawdziwą, należy pamiętać, że nasi przodkowie przybywając na te ziemie prawdopodobnie musieli mieć wodza, a o takich postaciach jak fundator narodu pamięć zawsze jest żywa, i nawet u niepiśmiennych protoplastów narodu polskiego musiała trwać bardzo długo.

Opr. Dawid Kopyść

 źródła: treść: wikipedia
[1] Kronika Polska Marcina Bielskiego

Komentarze

Artykuły